niedziela, 13 maja 2012

Reportaż z "Pokarm – jak dobrze i radośnie nakarmić swoje ciało"

Wczoraj miałam przyjemność uczestniczyć w przepięknym warsztacie „Pokarm – jak dobrze i radośnie nakarmić swoje ciało”, gdzie cały dzień tańczyłyśmy i jadłyśmy pyszne i zdrowe jedzenie.

Zajęcia odbyły się w nowym miejscu na mapie Warszawy na ul. Parkowej 25/3. Warto zanotować sobie ten adres, bo będzie działo się tu dużo wartościowych rzeczy.

Zajęcia rozpoczęły się tańcem czterech żywiołów, gdzie wczuwałyśmy się w każdy żywioł: ziemi, wody, ognia i powietrza. Potem była część śniadaniowa z konkursem. Jadłyśmy pyszne pasty przygotowane według zasad pięciu przemian. Naszym zadaniem było odgadnąć z czego dana pasta jest.

- Według medycyny chińskiej, z której wywodzi się zasada pięciu przemian, należy jeść produkty, które rosną w naszym pobliżu – mówi Joanka, która zajmuje się kuchnią pięciu przemian od 10 lat. Dlatego powinniście bez trudu odgadnąć z czego są te pasty – śmieje się.


Ale my odgadnąć nie możemy. Smakujemy, próbujemy, wąchamy. Nic.
- Ok. a więc ta pierwsza jest z grochu, druga z pieczarek, trzecia z soczewicy – mówi Joanka, a my nie możemy uwierzyć, że ta zielona pyszna sałatka jest z pieczarek z dodatkiem pietruszki – ta jest moim faworytem. Okazuje się, że pieczarek nawet nie trzeba smażyć. Po prostu surowe miksujemy z dodatkami– smak rewelacyjny.


Oprócz past na śniadanie był domowej roboty chleb na zakwasie – niebiański wynalazek. Smakował obłędnie. No i kawa. Kawy nie pijam, ale ta przygotowana według zasad pięciu przemian nie umywa się do zwykłej kawy, dlatego z rozkoszą ją piję.


Po śniadaniu czas na kolejną porcję tańców. Jest to taniec swobodny i radosny, ale również transformujący. Marta Gierczyńska instruktorka fitness, która tak rozwinęła swoją stronę duchową, że pomaga teraz innym, ale właśnie poprzez ruch pozbyć się starych balastów, wytańczyć przeszłość, uwolnić stare emocje, więc uwalniamy. Tańczymy, biegamy, śmiejemy się, czasami płaczemy. Akcja transformacja zakończona jest pełnym sukcesem, dlatego z ulgą idziemy na obiad.

A tam obfitości w bród – zupa, cukinia w pomidorach, kotlety z kaszy jaglanej, sałatka. Wszystko maksymalnie zdrowe, dlatego objadamy się z radością tymi pysznościami.

- I widzicie, jak szybko to przygotowałam – mówi Joanka. Tyle osób, a nie stałam cały dzień w kuchni, te rzeczy robiłam na waszych oczach. Jest to chwila, a to co jecie jest pełnowartościowe i doda wam wigoru na cały dzień – mówi z Joanka. A my tylko przytakujemy z nad talerzy z rozanielonymi oczami. Ja osobiście jestem fanką zdrowego odżywiania od wielu lat, więc dla mnie jest to prawdziwa uczta, która cieszy moje ciało niesamowicie.


Po obiedzie leżymy chwilę, by odpocząć, potem wstajemy do tańca. Będziemy się spotykać w tańcu z naszą energią najpierw żeńską, a potem męską, by na końcu połączyć je obie. Kolejna porcja śmiechu i radości.


Na koniec robimy medytację podczas której udajemy się do swojego refugium, gdzie odpoczywamy. Moje jest niesamowicie futurystyczne, całe białe w kształcie kopuły. Ocean i planeta na której wylądowałam mają bardzo jasne kolory. Planeta jest kryształowa, a ocean idealnie czysty błękitno-turkusowy. Potem dowiaduję się, że to co widzimy jest odbiciem nas samych oraz naszego wnętrza.

Warsztat dobiega końca, podsumowujemy, siadamy w kręgu i trzymamy się za ręce. Nie mamy ochoty się rozstać. Z kręgu odchodzi tylko jedna osoba, która musi jechać poza Warszawę jeszcze 4 godziny. Reszta osób kładzie się na podłodze i przytula. Tak zostajemy jeszcze długo. Lenka zaczyna śpiewać pieśni ukraińskie, a my odpływamy. Tak dobrze być razem…

Dziękuję bardzo Joance oraz Marcie za tą przepyszną ucztę dla zmysłów, ciała oraz serca. Wszystko mam niezwykle uradowane :*

Magdalena Mąka - Instytut Dobrej Energii




A tu reszta zdjęć z warsztatu:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz