piątek, 31 grudnia 2010

Zaskoczenie na koniec roku

Od wielu lat świadomie odmawiam oglądania telewizji oraz czytania prasy. Powód? Mają żenująco niski poziom.

Jednak od czasu do czasu robię szybki przegląd sprawdzając czy coś się zmieniło. Zwykle nic się nie zmienia. Aż do dziś.

Wzięłam do ręki "Przekrój". Dawno, dawno temu, gdy redakcja mieściła się jeszcze w Krakowie to było moje ulubione pismo, które czytałam od deski do deski. Najbardziej ulubioną rubryką była ta o malarstwie. Później, gdy redakcja przeniosła się do Warszawy i dostała się w ręce tego samego wydawnictwa, które wydaje pismo kolorowe Viva nastąpiła gwałtowna śmierć. Już nie było tam kulutury. "Przekrój" stał się drugim Newsweekiem czy Wprost... To mnie zabolało. Oznaczało to, że teraz naprawdę nie mam co czytać. Ale pogodziłam się z tym... Bez gazet też da się żyć :) Żyję tak od wielu lat i mam się dobrze.

A dziś? Gdy wzięłam bez przekonania "Przekrój" i miałam zamiar znowu go tylko przejrzeć i jak zwykle odłożyć okazało się, że nie moge się oderwać. Były aż 3-4 ciekawe artykuły!!! To naprawdę niespotykane...

Tym samym polecam wam:
  •  rozmowę z moim ulubionym socjologiem Zygmuntem Baumanem, bardzo ciekawie mówi na temat współczesnej miłości i związków (ten temat u siebie też poruszałam jakiś czas temu);
  • rozmowę ze znanym mi i przesympatycznym, choć specyficznym prof. Zbigniewem Izdebskim na temat życia seksualnego Polaków - można się dowiedzieć np. tego, że żona i mąż przychodzą do niego i piszą na kartkach to czego im brakuje po czym okazuje się, że piszą to samo, tylko o tym ze sobą nie rozmawiają...
  • rozmowę z Dorotą Masłowską - nie jestem miłośniczką jej twórczości, ale lubie czytać z nią wywiady. Jest ciekawa...
  • rozmowę z Andriejem Geimem - to mój hit! Uwielbiam świat nauki. Andriej tegoroczny noblista opowiada o tym, jak sprawił, żeby żaba lewitowała oraz pomógł w odkryciu grafenu. Firma mojego smartfona podobno już w przyszłym roku wprowadzi na rynek grafenowe ekrany.
Jak dla mnie rewelacja!!!

Jeśli temu pismu uda się kiedykolwiek wrócić do dawnego poziomu będe zachwycona. Co za miła niespodzianka na koniec roku.

Eckem... może nieskromnie dodam, że zmienił się redaktor naczelny. Pisma nie prowadzi już Najsztub, który strasznie zepsuł to pismo, a nie kto inny jak KOBIETA!!! Pani Katarzyna Janowska.
Hip hip, hurrrra!!! Niech żyją kobiety!

I tym optymistycznym akcentem zabieram się do dalszego czytania, bo jestem dopiero w połowie pisma. Jeśli po drugiej połowie też będzie coś interesującego to chyba zemdleję z zachwytu ;-)

Pozdrowionka od zaczytanej,
Magdaleny

Grafen może zastąpić krzem. Jest twardszy od diamentu.

czwartek, 30 grudnia 2010

Medytacja zatrzymania

Witam, witam i o zdrowie pytam :)

Obiecałam napisać o medytacji zatrzymania i oto ona. Jest o milion razy łatwiejsza od tradycyjnej medytacji siedzącej. Pewnie już wszyscy wiedzą, że święta spędziłam medytując przez kilkanaście godzin, ale zdaję sobie sprawę, że żaden normalny człowiek w Polsce tego nie przetrzyma :) Bądźmy więc realistkami i oto przepis na łatwą i przyjemną medytację zatrzymania.

Przepis na łatwą medytację:

60 sekund - tyle potrzebujesz, by ją wykonać każdego dnia - łatwe? Pewnie!
skupienie - to jest ci potrzebne do jej wykonania.
alarm w telefonie - przyda się, by ci przypominać kiedy to zrobić

Sposób przyrządzania:


Rano nastawiasz sobie alarm w telefonie na 6 razy, w miarę w równych odstępach czasu. Nie jest to jednak jakoś super ważne. Chodzi o to, byś jak zadzwoni alarm, zatrzymała się na 10 sekund. 10 sekund - zatrzymaj się i bardzo świadomie przeżyj tą chwilę, która właśnie trwa. Jeśli właśnie zmywasz naczynia przyjrzyj się wodzie, każdej kropelce, wejdź w nią, poczuj wodę na skórze, zjednocz się z tym co teraz właśnie się dzieje. Jeśli akurat kochasz się z drugą osobą spójrz w jej oczy, zatop się, bądź świadoma tego co się dzieje, poczuj każdy ruch swoim ciałem. Jeśli akurat czytasz książkę przerwij i przyjrzyj jej się, zbadaj jej strukturę, powąchaj ją. Poczuj ją. Po 10 sekundach wróć do normalnego egzystowania. Poczujesz zmianę.

W całej medytacji zatrzymania chodzi o zjednoczenie się i świadomy odbiór tego co się dzieje. Najczęściej coś robimy, ale nasze myśli są rozbiegane, właściwie jedziemy na automacie. Gdy zatrzymasz się 6 razy w ciągu dnia na 10 sekund twoje życie nabierze innego smaku. Staniesz się bardziej świadoma. Możliwe, że wejdzie ci to w nawyk, tak jak mnie i już bez alarmu będziesz nagle zatrzymywać się i pełniej odbierać bodźce płynące ze świata. Będziesz bardziej zjednoczona ze światem. I bardziej spokojna. Zrelaksowana...

Pokój wewnętrzny jest największą siłą

wtorek, 28 grudnia 2010

Łagodnie przychodzi

W pokoju marzeń zasiadła
i wzniosła się
myśl rzekła do niej
"Bądź ma, a wszystko się uda".

Gdzie tam przybyła
odwaga jej była

Siła i moc ogarnia
świata ocean


i spoziera
znad morza uczuć
przeczuć 
emocji

Dochodzi do Langwadocji
gdzie zmiana przez nią 
wyczekiwana
dzieje się

TU i TERAZ
łagodnie zasiada
historię nową 
opowiada.

tak.


Księga Pocieszeń - odcinek trzeci

Marianna nastawiła wodę na herbatę i zamyśliła się. Wiedziała, czuła, że dziś będzie niezwykły dzień. W innej części galaktyki pewna dziewczyna miała lada moment otworzyć Księgę i zrozumieć pewną niezrozumiałą w tamtej części galaktyki zrozumiałość zrozumiałą w tej części...

- To będzie dla niej jak wielkie Bum! - aż pisnęła z zachwytu. Wiele razy dyskutowali z Radą Starszych dlaczego ludzie nie potrafią zrozumieć prostych rzeczy i ciągle kreują sobie cierpienie. To jej się po prostu nie mieściło w głowie.

- Wiesz, Marianno - powiedział do niej pewnego dnia Jofiel - z ludźmi jest tak, że mają nałożone jakby przesłony. Ale oni tego nie widzą.
- To co muszą zrobić, by je zdjąć. I kto je im nałożył? - zapytała Marianna.
- To stare dzieje, mógłbym wskazać sprawców, ale jeśli cofniemy się do samego początku początku to prawda jest taka, że ludzie sami sobie to zrobili, ale zrobili to zanim zeszli na Ziemię. Zawsze, gdy decydujesz się zejść na tą planetę, wiesz, że czekają cię 'trudne czasy' - odpowiedział Jofiel.
- Hm... A co by było, gdybym ja albo ty tam poszedł? - dociekała Marianna.

- Ha haha. Marianno nie przeżyłabyś, obawiam się... Chyba, żebyśmy cię wstawili do najłagodniejszej rodziny, a taką trudno znaleźć. Co do mnie, to ja tam byłem. Dawno temu. Jeszcze było mniej ludzi na planecie. Już wtedy było ciężko. Większość czasu spędzałem jednak w gaju lub na pustyni. Tam dało się przetrwać, ale ja miałem pamięć, więc widziałem, jak sobie radzić - zadumał się Mędrzec.

- A co z tą zasłoną? Jak mogą ją zdjąć i czy to w ogóle możliwe? - nie dawała spokoju Marianna.
- Cóż... Jest to możliwe. Trzeba być ciągle w kontakcie ze swoją Duszą. Gdyby ludzie zadawali sobie pytanie  co 5 minut "Czy to jest dobre dla mojej duszy?", uzyskali by pewną przytomność tego co tak naprawdę robią i czy to im służy. Mógłby to być dla niech swego rodzaju drogowskaz i wskaźnik dopuszczalności danego postępowania czy myśli. Ale jak się łatwo możesz domyślić, mało który człowiek na to wpadnie - zaśmiał się Jofiel.

Tymczasem z zamyślenia wyrwała Mariannę holograficzna wiadomość. Zerknęła na ekran, który się przed nią wyświetlił. To Aniuhk pisał: "Cześć Gwiazdeczko, co słychać?". Marianna szybko wystukała odpowiedź: "Hej A. zrobiłam herbatkę, wpadniesz? Mam ci coś ważnego do przekazania. Nik, nik."

C.D.N.


Tu są wcześniejsze części:
Księga pocieszeń - 1 część

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Pociągnijmy za sznurki

Czyli o waginie ciąg dalszy. Wyskoczył ten temat tak nagle i niespodziewanie. Wagina ni stąd, ni zowąd pojawiła  się w moim życiu gdy grałam w grę angielskie słówka i trafiłam na Baubo. A w mojej głowie wykrzyknęło pytanie "Co to????".

Szukając odpowiedzi trafiłam na stronę poświęconą kobiecości i stamtąd już było o krok od ściągnięcia e-booka na mojego smartfona. I już, już miałam iść spać, gdy postanowiłam coś poczytać i przejrzeć co w ogóle ściągnęłam. A ściągnęłam okazało się piękną książkę o waginie "Seksualność kobiet". Nie zasnę dopóki wam czegoś nie zacytuję. Temat ten jest mi znany, bo jako dziennikarka pisałam już o tym problemie, ale spodobał mi się też opis Voca Ilnickiej. Oddaję jej głos. Będzie to najdłuższy cytat w historii tego bloga, ale uważam, że tak trzeba:


"W ankiecie, którą przeprowadziłam w serwisie seksualnosc-kobiet.pl zdecydowanie wygrało słowo „cipka” - zebrało ponad tysiąc głosów. Znam jednak wiele kobiet, które na dźwięk słowa „cipka” nieruchomieją. Naprawdę nie lubią tego słowa! Znam też takie, które krzywią się, gdy słyszą słowo „pochwa” albo „wagina”. Inne uważają, że „cipa” jest wulgarna, a z kolei „pipka” czy „muszelka” infantylna.
Poprzez selekcję negatywną odrzucamy wiele określeń, żadne z nich dla nas nie jest wystarczająco ładne, neutralne, żadne „nie brzmi” i nie chce nam przejść przez usta. W rezultacie nie mamy żadnego słowa na określenie tego, co mamy między nogami. Kiedy nie mówimy o naszych waginach, to tak jakbyśmy ich nie miały. Kiedy nie mówimy o naszych waginach, to tak jakby nie warte były żadnych słów. Kiedy o nich nie mówimy, nie możemy się też nic dowiedzieć o waginach naszych sióstr i przyjaciółek, nie przekazujemy sobie żadnych legend i mitów na temat wagin, nie poznajemy ich różnorodności, budowy i możliwości.
Nasi przodkowie uważali, że waginy są święte, piękne i że są źródłem mocy – rysowali je na ścianach jaskiń i świątyń, na murach miast umieszczali wizerunki kobiet obnażających swoje genitalia. Dziś waginy widzimy tylko w pismach pornograficznych lub w atlasach anatomicznych. Ze świętej waginy zrobiono pornograficzną dziurkę do seksu. Słowa „cipka” czy „pizda” używane są po to, żeby nas obrażać. A my akceptujemy ten stan rzeczy. Zdarza się, że same używamy tych słów w odniesieniu do innych kobiet. Uparcie milczymy na niektóre tematy. 
Uważamy, że prawo do oglądania i dotykania naszych wagin mają tylko lekarze i mężowie. W ten sposób waginy istnieją tylko w kontekście medycznochorobowym oraz seksualnym. Nasi partnerzy mają większe pojęcie o naszych cipkach, niż my same. My ich nie dotykamy, nie oglądamy, nie głaszczemy, nie poświęcamy im chwili uwagi. Bardziej troszczymy się o włosy i paznokcie, niż o tę intymną i bardzo ważną część naszego ciała. Poświęcenie jej chwili uwagi często uważamy za dziwne lub niepotrzebne.
Nie znamy naszych cipek. Nie mamy zielonego pojęcia, z jakich części się one składają, jak wyglądają, kiedy są zdrowe, a jak kiedy są chore. Nie wiemy, jakiego koloru są, kiedy jesteśmy podniecone. Kiedy już na nie patrzymy – ten pierwszy raz - wydają nam się brzydkie, śmieszne, zdeformowane – dlatego że nigdy wcześniej nie widziałyśmy żadnej i nie mamy porównania. Wiele kobiet i dziewcząt uważa, że ich wargi sromowe są za duże, zbyt nierówne, zbyt wystające – nie mamy świadomości, że tak właśnie wyglądamy! Przez ignorancję krzywdzimy nie tylko siebie, ale często też nasze córki, którym przekazujemy swój negatywny stosunek do cielesności."
Tym samym namawiam was również na ściągnięcie tego e-booka. Wystarczy zapisać się do newslettera na stronie: Seksualnosc-kobiet.pl

Przeczytajcie koniecznie! To lektura obowiązkowa! :-)


Autorka waginy: Iwona Demko

niedziela, 26 grudnia 2010

Baubo, czyli śmiejemy się między nogami

Kim jest Baubo? Moja koleżanka hiszpanka odpowiedziałaby: Es la Diosa de la irreverente sexualidad femenina. I myślę, że sporo z tego zdania zrozumie każdy, nawet te z nas, które nie znają hiszpańskiego. Ole!

Tymczasem przybliżmy tą niezwykle zabawną postać. Baubo przemawia spomiędzy nóg, a rzeczy, które mówi są rubaszne i śmieszne.

Baubo rozluźnia za ciasne gorsety, wpuszcza powietrze tam, gdzie ledwo można oddychać. Opowiada historyjki na temat tego, co się dzieje pomiędzy nogami.

Na temat obscenicznych boginek i ich roli bardzo pięknie pisze moja ulubiona kobieca pisarka - Clarissa Estes.
W dzikich zakamarkach kobiecej psychiki żyje pewna istota. Jest to natura zmysłowa (...). To ta strona kobiecej natury, która jest przepełniona żarem. (...) Mam na myśli ukryty wewnętrzny ogień, który płonie raz wysoko, raz nisko, zgodnie ze swym cyklem. Z energią przezeń uwalnianą kobieta może zrobić, co zechce. Wewnętrzny żar kobiety nie jest tym samym co erotyczne podniecenie, jest to stan intensywnych przeżyć zmysłowych, które obejmują także i sferę erotyczną, ale nie kończą się na niej.
Estes w książce "Biegnąca z wilkami", z której powyższy fragment pochodzi, zwraca uwagę na to, że z naszą kobiecą zmysłowością i żarem wewnętrznym kultura w wielu miejscach i epokach surowo się rozprawiała (pamiętamy dobrze płonące stosy).

Jednak ja namawiam do pamiętania tego, że teraz mamy zupełną wolność i warto z niej korzystać. Warto wyzwolić ten wewnętrzny żar i użyć go to zmysłowej ekspresji siebie poprzez twórczość wszelkiego rodzaju - taniec, malowanie, pisanie, ceramikę - wszystko co tylko zechcecie.

Korzystajcie. A Baubo niech was rozśmiesza i roznieca ten wewnętrzny żar!

Pozdrawia żartowna bardzo,
Magdalena ;-)


P.S. I jeszcze doleciał żarto od Baubo, jak przystało na Baubo, żart jest odpowiednio rubaszny :)

Podczas igraszek w łóżku żona mówi do męża: 
- Kochanie, włóż od tyłu. 
Mąż na to: 
- Żółw

piątek, 24 grudnia 2010

Święta inne niż wszystkie

W tym roku postanowiłam nie obchodzić świąt w sposób tradycyjny. Spędzę je w grupie znajomych medytując.

W ten sposób uwalniam się od:
- biegania po sklepach
- biegania w ogóle w ludzkim zamieszaniu
- gorączkowego gotowania (potrawy gotowane w pośpiechu, czy złości nie służą nam)
- stawiania w domu sztucznej choinki
- stawiania w domu uciętego drzewka, po to by po kilku dniach wyrzucić je na śmietnik (bardzo szkoda mi tych choineczek kochanych)
- zabijania karpia
- jedzenia w nadmiarze
- narażania się na dziwne nastroje (złość, smutek czy inne) członków rodziny

Zamieniam to na: spokój :)

Gdy miliony Polaków zasiądą do wigilijnego stołu, by oddać się jedzeniu i piciu, ja zasiądę do medytacji w ciszy i spokoju.

Są to pierwsze takie moje święta i powiem wam: podoba mi się! :)

I teraz też powstaje pytanie, czy ja dzisiaj świętuję czy właśnie nie obchodzę świąt.

Czuję świąteczny nastrój, ale jest to świętowanie życia i radości z tego, że jest - czyli dzień jak co dzień, tylko bez tego zgiełku dookoła, bo Warszawa opustoszała i jest cichutko i spokojnie. Do rodziny pojadę jak już to całe zamieszanie się skończy :)

Jak dla mnie - rewelacja! :)

Spokojnych i radosnych świąt ;-)
Magdalena

A to krótka relacja z moich świąt:
Wigilia

Podczas gdy miliony Polaków przygotowują się do wigilii biegając i krzycząc na siebie nawzajem, by zdążyć, ja spędzam od rana do popołudnia czas odpoczywając. Ściągam kilka ciekawych audiobooków i ebooków na smartfona - do czytania i słuchania, gdy się przemieszczam. Po południu zaczynam tańczyć - oczywiście na pralce, następnie tanecznym krokiem udaję się na medytacje, które rozpoczynam od godz 18. 30 i które trwają do 00.30 (oczywiście z przerwami). Po czym zasypiam na miejscu, bo zrobiło się późno.

Pierwszy dzień świąt

O godz. 9 rano siadamy do medytacji. W ciszy i spokoju spędzamy czas do godz. 13.40. Robimy przerwę. Jadę do domu zjeść obiad, wykąpać się, przespać posłuchać audiobooka i nagrać krótki film. O godz. 18.30 spotykamy się, by medytować. W czasie medytacji zza ściany dochodzą głosy kłótni rodzinnych przy stole - świąteczna klasyka Polaków. Później goście wychodzą. Zostaje dźwięk telewizora. Kończę o godz. 21.40. W czasie medytacji przychodzą mi do głowy, wręcz wyświetlają się genialne pomysły, rozwiązania sytuacji, na które czekałam. Super! Jadę do domu i zasypiam.

Drugi dzień świąt

Wczoraj wybiegam z medytacji taka podniecona, że zapominam wziąć telefonu wobec tego nie mam budzika. Budzę się i włączam radio, żeby zobaczyć, która jest godzina. Wyświetla się 7.50. Super, mam pół godziny czasu, by się wyszykować i wyjść. Ale trochę za długo leżałam i w efekcie, gdy wychodzę z domu jest 8.40. Mam 20 minut, by zdążyć. Ulice są totalnie puste. W końcu jest niedziela rano, święta. Ale ja biegnę. Śpieszę się :-) Byłam zapewne najbardziej zabawną osobą w Polsce :-) Jedyna biegnąca przez Warszawę w tym czasie. Ale udało się. Zdążyłam punktualnie na 9. Piję herbatę i siadamy do medytacji. Kończymy o 12. Wychodzę i jadę do domu. Jem obiad i piszę tekst o Baubo, bogini dawnej, śmiesznej, rubasznej. A jak do tego doszło? Podczas przemieszczania się grałam w grę "angielskie słowa" - w ten sposób ćwiczę angielski i nagle wyświetliło się słowo - Baubo. Co to jest???? - pomyślałam. Sprawdziłam w necie i już wiedziałam o czym będzie następny tekst dla was :-)

To były moje najpiękniejsze święta. Wyciszona, uspokojona, pełna nowej, ślicznej energii mogę zacząć kolejny tydzień. Jutro jest poniedziałek :-)

Najmilszego,
Magdalena

czwartek, 23 grudnia 2010

Moc Miłości

Miłość jest ważna. Wiemy o tym. Jednak często miłość kojarzy nam się koniecznie z drugą osobą. Jeśli kochamy to albo kogoś, albo ktoś nas. Najczęściej mężczyznę, rodziców, dziecko i... właściwie to koniec.

A ja namawiam do nieco innego spojrzenia na miłość. Miłość istnieje bez względu na to czy obok ciebie jest ktoś, czy go nie ma. Miłość istnieje bez względu na to, czy masz kogo kochać czy nie. Miłość nie jest przedmiotowa. Nie musi być obiekt, by kochać.

Miłość jest stanem istnienia. Jeśli cię przepełnia jest ci błogo bez względu na to co się dzieje dookoła. Bez względu na to czy właśnie się rozwiodłaś, czy właśnie rzucił cię chłopak, a może odeszło dziecko. Miłość jest. Po prostu jest.

Problem polega na tym, że jej nie zauważamy, to raz. A dwa, że umiejscawiamy ją w jakiejś osobie. Zawsze, gdy miłość przypiszesz do danej osoby, gdy jej zabraknie pomyślisz "O nie! Miłość się skończyła! Nie mam jej. Jestem samotna i nieszczęśliwa." Błąd.

Miłość jest zawsze bez względu na to czy jest ta osoba z tobą, czy nie. Miłość jest jak energia, która przenika wszystko. Jest jak niewidzialna siła.

Pozwól sobie ją poczuć. Otocz się miłością i wdychaj ją, jak najpiękniejszy zapach. Ona teraz jest przy tobie, w tobie, wypełnia cię. Wystarczy tylko dobrze się przyjrzeć, pozwolić sobie poczuć.

Możesz powiedzieć teraz do siebie:
- Jestem miłością.
- Miłość wypełnia każdą moją komórkę.
- Wdycham miłość i wydycham miłość.
- Jestem miłością w działaniu.

Powtarzaj dotąd, aż poczujesz jej delikatne objęcia.

Z Krainy Pełnej Miłości,
Magdalena

Jesteś kochana. Zawsze.

niedziela, 19 grudnia 2010

Dlaczego taniec na pralce jest ważny

Witam wieczorową porą.

Otóż tak się składa, że chcę zamienić słówko o tańcu. O tym, że ważny zdaje się, że już gdzieś pisałam, ale mało kto mówi o tym, jak ważny jest taniec na pralce.

Nie wiem co teraz robicie i gdzie jesteście, ale jeśli macie możliwość po przeczytaniu tego tekstu teraz lub później koniecznie musicie spróbować tańca na pralce.

Ma terapeutyczną moc. I nie żartuję! Ja dosyć często wchodzę na codzienne sprzęty gospodarstwa domowego, by popląsać. Z perspektywy tańczącej na pralce świat wygląda zupełnie inaczej. Namawiam gorąco do wypróbowania tego stylu.

Oczywiście nie ograniczajcie się tylko do pralki. Jeśli boicie się zajść tak daleko możecie zacząć od tańczenia na stołku, taborecie, a jak nawet i to nie mieści się wam w głowie, to chociaż postawcie na nim nogę ;-)

Taniec na sprzętach gospodarstwa domowego wyzwala, uczy patrzeć z innej perspektywy i oswobadza nas z różnych powinności społecznych i przede wszystkim sprawia duuuużo, duuuużo radości :-)

Dajcie koniecznie znać, jak wam poszło.

Pozdrowionka od tańczącej na pralce,
Magdaleny :-)


Co teraz możesz zrobić - czyli pytanie roku 2011

Witam serdecznie na moich wykładach dotyczących życia kobiety.

Na dzisiejszej lekcji chciałabym poruszyć temat :-)

Żartowałam.

Otóż jakiś czas temu miałam rozmowę z moim Przewodnikiem Duchowym. Pamiętacie może, że bardzo pilnie tropię różnicę między prawdą, a iluzją (czyli tym co zazwyczaj nam się wydaje, że jest, a tak naprawdę to sytuacja wygląda zupełnie inaczej). Jest to temat rzeka, ale przynajmniej wiem co tropię ;-)

— A co tropisz? — zapytał Prosiaczek.
— Coś, coś, coś — odparł tajemniczo Puchatek.
— A co, co, co? — spytał Prosiaczek podchodząc bliżej. (...)
— Będę musiał trochę poczekać, aż to coś wytropię, i wtedy się dowiem.


A więc udało mi się już co nieco wytropić, więc najwyższy czas bym się podzieliła tą wiedzą z innymi. Rozmowa przebiegała tak:

- Jak się pozbyć iluzji? - zapytałam konkretnie, nie owijając w bawełnę.

- Odkryć prawdę. We wszystkim co robisz bądź obecna tu i teraz. Nie uciekaj w świat wyobraźni, porzuć rozmyślanie. Kreuj świat czynem, działaj. Koncentruj się na działaniu w chwili obecnej. Zadawaj sobie jak najczęściej pytanie "Co TERAZ mogę ZROBIĆ?" i rób to krok za krokiem. Odejdź ze świata wyobraźni, ze świata iluzji do świata czynu, działania - to jest kreacja tu i teraz. Działaj! - powiedział mój Przewodnik.

Rady, których mi udzielił są bezcenne. Stosuję to pytanie już od jakiegoś czasu i działa! Pytanie "Co TERAZ mogę ZROBIĆ?" - jest pytaniem genialnym. Ponieważ cokolwiek się dzieje, jakkolwiek sytuacja jest trudna, zawsze możesz coś zrobić. Jedyne na co musisz się wysilić to, by zapamiętać to pytanie i zadawać je jak najczęściej.

Jesteś w podróży lub choćby przemieszczasz się z miejsca na miejsce "Co TERAZ mogę ZROBIĆ?". Możesz poćwiczyć świadome oddychanie, koncentruj się na wdechu i wydechu, to uspokaja myśli, możesz poćwiczyć świadome chodzenie - jest to również świetna medytacja, koncentrujesz uwagę na swoich krokach, to również wyciąga cię ze świata myśli i przenosi do tu i teraz. Szef na ciebie nakrzyczał. Zadajesz sobie pytanie "Co TERAZ mogę ZROBIĆ?". Możesz się rozpłakać, przejąć, przeżuwać w myślach tą sytuację bez końca, albo wymyślić jakieś rozwiązanie. To przenosi cię też ze świata ofiary, do czynnej kreatorki zmiany, która jest dla ciebie korzystna.

Koncentrując się na tu i teraz przestajesz myśleć o przeszłości czy przyszłości i przenosisz swoją uwagę i energię do Tu i Teraz. Tak stajesz się twórcą TERAZ, a nie jedynie przeżuwaczką przeszłości czy fantastką przyszłości. Proste i genialne! :-)

Niniejszym ogłaszam pytanie "Co TERAZ mogę ZROBIĆ?" pytaniem roku 2011!

 Jesteś zawsze w centrum zmian. Kreuj!

sobota, 18 grudnia 2010

Nowości w świecie Mocy Kobiet

Zrobiłam dla was Pokój do Medytacji :) z muzyką oraz dodałam stronę "Budujące cytaty" i dział "Muzyka", gdzie możecie posłuchać muzyki w każdej chwili.

Miłego odpoczynku weekendowego, ja biegnę zrobić scenę na Chłodnej :)

W ciszy umysłu rodzi się spokój

czwartek, 16 grudnia 2010

Śmiech - ważna rzecz

Jeśli będziesz miała okazję kiedykolwiek uczestniczyć w różnego rodzaju kabaretach, występach satyrycznych czy stand-up'ach - hożo tam podążaj.

Śmiech odmładza, rozładowuje napięcie, oddziałuje na nasze ciało, jak i umysł. Śmiejąc się pobieramy więcej powietrza i dotleniamy cały organizm. Mogłabym tak wymieniać zalety bez końca. Gorąco namawiam was, byście śmiały się najczęściej jak możecie.

Poszukajcie też w waszym mieście wydarzeń, które mogą wam w tym dopomóc.

Wczoraj byłam na "Kto widział małpę ze slamerem?" grupy Klancyk. Jak sami napisali:
"Kto widział małpę trzymającą scenariusz?" to komediowy spektakl powstający na bieżąco, bez przygotowania na podstawie podpowiedzi publiczności. Kilkanaście krótkich gier aktorskich, losowanych w trakcie przedstawienia. Obejrzyjcie sceny składające się wyłącznie z pytań, śpiewane w najmniej odpowiednich momentach, sceny bez rąk, bez nóg, mówione wierszem, z zawiązanymi oczami, i przede wszystkim sceny w których męczony jest ktoś z publiczności.
I słowa dotrzymali. Widownia bawiła się jak zwykle świetnie :) Ja ich uwielbiam.

Oto kilka zdjęć z wczoraj:







fot. Magdalena Morwena

Wspaniała moc zapachów!

Zapachy mają terapeutyczną moc. Potrafią nagle wywołać uśmiech na naszej twarzy, rozmarzenie, rozanielenie. Dlaczego więc nie robić sobie prezentu co dzień i dbać o to, by choć kilka razy w ciągu dnia powąchać swój ulubiony zapach, który relaksuje najbardziej na świecie :)

Na mnie działa tak zapach kamfory, eukaliptusa czy sosny oraz zapach żywicy.

Dodam, że nie lubię perfum. Obecne na naszym rynku perfumy zawierają wiele szkodliwych substancji chemicznych o czym nie będę tu pisała. W sieci jest wiele artykułów na ten temat. Zainteresowanych odsyłam do strony: Groźne chemikalia w perfumach

Ja natomiast uwielbiam naturalne zapachy zawarte np. w olejkach eterycznych, w kadzidełkach naturalnych (np. z Himalajów) oraz zapach palonej żywicy oraz ziół. W sklepach ezoterycznych można zakupić ręcznie sklejane kadzidełka, żywicę oraz zioła. Dodam, że zioła te mają za zadanie oczyszczać np. pomieszczenie, nie mają zaś działania halucynogennego - od takich ziół trzymamy się jak najdalej, gdyż mają szkodliwe działanie na nasze zdrowie, jak i życie.

Kilka słów o moich ulubionych zapachach:

Zapach eukaliptusa - Stosuję kilka kropli do kominka zapachowego. Eukaliptus działa pobudzająco i antybakteryjnie. 

liść eukaliptusa

Kadzidełka MahakalaW ich skład wchodz: białe i czerwone drzewo sandałowe, kora drzewek owocowych, sproszkowane liście, kwiaty i pestki np. granatu,szafran, cynamon, aloes, żywice drzew, kamfora, kamienie półszlachetne (np.: turkus, lazuryt, diament), złoto, srebro oraz inne naturalne składniki, które można znaleźć u podnóży Himalajów. Do dzisiejszego dnia wykonywane są zgodnie ze starożytnymi recepturami tybetańskich mnichów i ich dokładny składny skład strzeżony jest wciąż tajemnicą. 


Kadzidełka Mahakala są produkowane ręcznie.


MirraSpalana w pomieszczeniu oczyszcza przestrzeń, tworzy dobrą energię. Ja stosuję mirrę w postaci żywicy w postaci bryłek o wielkości od około 2 mm do 5 cm. Więcej o niej poczytasz w temacie "Potężna moc oczyszczająca mirry"


Mirra była dawniej cenniejsza niż złoto
Biała szałwia - Jest idealna do oczyszczania pomieszczeń, uwalnia od negatywnych emocji, oczyszcza z myślokształtów i niekorzystnych wpływów. Jest również bakteriobójcza.


Biała szałwia przynosi moc i mądrość. 

Twój najlepszy dzień jest dzisiaj!

W sercu blask
myśl zasiewa słowa

gdy dotykam ciebie
to tak naprawdę dotykam siebie

w uwielbieniu blasku słońca
otwiera się dawno zapomniana księga

a wtedy ty otwierasz oczy ze zdumienia
i widzisz o co w tym wszystkim chodzi

bo dziś jest twój dzień
najpiękniejszy dzień

środa, 15 grudnia 2010

Wsparcie potrzebne natychmiast!

Jak ci minął dzień?

Ciężko było? Może nakrzyczał na ciebie szef, albo nie udało ci się załatwić tego o czym marzyłaś. Jednym słowem - pojawiła się trudna sytuacja. Twoje ciało reaguje napięciem. Co robić w tej sytuacji?

1. Znajdź czas dla siebie. Wyłącz komórkę, upewnij się, że nic i nikt ci nie przeszkodzi przez najbliższe 30 minut.


2. Zacznij świadomie oddychać. Siądź swobodnie i skup się na oddechu. Wdech i wydech. Obserwuj swój oddech. W tym czasie zaczną się pojawiać myśli, jedna po drugiej, obserwuj je, jakbyś oglądała je na ekranie telewizora, ale bez emocji. Cały czas kieruj uwagę na wdech i wydech. Obserwuj jak twój brzuch się podnosi i opada w rytm oddychania. Poświęć na to tyle czasu ile wytrzymasz. Im dłużej, tym lepiej.

3. Teraz weź kartkę i coś do pisania. Napisz: "Ta sytuacja jest dla mnie trudna, ale zrobię wszystko, by być szczęśliwa." Wiesz, że ta sytuacja prędzej czy później minie. Ok. jest niewygodna, ale ona minie. Następne napisz pytanie: "Co TERAZ mogę zrobić?". Nie wymyślaj odpowiedzi, niech płyną same. Zapisuj wszystko co ci przyjdzie do głowy. Pisz dotąd, aż znajdziesz satysfakcjonujące cię rozwiązanie.

Pamiętaj! Bez względu na to co się dzieje w niczym nie umniejsza to twojej wartości. Nie jesteś tym jednym zadaniem. Nie jesteś swoimi emocjami. Nie jesteś swoimi myślami, ani ocenami innych. Jesteś najwspanialszą istotą. Piękną i mądrą. Bez względu na to czy popełniłaś błąd czy nie. Nadal jesteś wartościowa i cudowna. Masz prawo popełniać błędy, inni mają prawo się na to obrażać, ale w niczym nie umniejsza to twojej wartości. Jesteś cudowna taka, jak jesteś, bo po prostu JESTEŚ. I za to ci dziękuję.


Spokój i siła umysłu biorą się z wewnętrznej ciszy.

wtorek, 14 grudnia 2010

Odkryliśmy wroga - jesteśmy nim my same

Walt Kelly, amerykański rysownik, znany jako twórca postaci komiksowej Pogo, pewnego dnia zrobił ten rysunek, który dziś już jest legendarny i przypomina nam starą prawdę:


Napis na obrazku głosi: ODKRYLIŚMY WROGA I JESTEŚMY NIM MY SAMI.

I co wy na to moje kochane? Coś w tym jest. Prawda?

A jakie rozwiązanie? Jak przestać być swoim wrogiem i stać się przyjacielem?

Pokochać siebie. Kochaj siebie z całych sił swoich, a i świat cię pokocha.

Dziś miałam spotkanie z jedną z was, zachowam anonimowość tej postaci jak najbardziej, ale chcę pokazać na jej przykładzie pewną rzecz.

Przez jakieś dwie godziny siedziałam i słuchałam jak zaklęta, jakie to złe i straszne życie ma ta kobieta, ale jednym zdaniem pokazałam jej, że to co ona brała za swój realizm (ciągle powtarzała, że jest realistką), to było nic innego jak fatalizm. A przygody, które ją spotkały, tak naprawdę wyszły jej na DOBRE, więc nie przydarzyło jej się nic złego, a samo dobro. Nie szukajmy wrogów tam, gdzie ich nie ma. Szukajmy przyjaciółki w sobie samej. Nikt nie będzie waszym najlepszym sprzymierzeńcem, jak wy same, więc przestańcie bojkotować siebie i swoje życie. Otwórzcie się na dobro i niech ono spływa do was szerokim strumieniem.

Dlatego jeśli miałabym wam cokolwiek do przekazania to byłoby to zdanie: Kochaj siebie z całych sił swoich, a o nic więcej nie będziesz musiała się troszczyć.

I nagle obleciał mnie strach :)

W moim życiu wielkie zmiany.

Takie rewolucyjne.

Trwają już od dłuższego czasu.

Właśnie miałam pisać nowy tekst o doskonałości, gdy nagle obleciał mnie strach :) ucieszyłam się, jak mało kto.

Gdy pojawia się strach większość ludzi się boi. Ja natomiast skaczę ze szczęścia. Dla mnie strach oznacza jedno - zmiany naprawdę następują! :))))))

Lepiej być nie może. A właściwie może. I to jest najpiękniejsze! :)

Gdy świadomie wkraczasz w zmiany cały wszechświat cię wspiera. I mam na to dowody :)

Otóż, gdy tak świadomie zaczęłam zmieniać swoje życie - nagle pojawiły się w bardzo krótkim czasie, w odstępstwie zaledwie kilku dni aż 3 książki mówiące o - zmianach! Jedna lepsza od drugiej. Ostatnia to już w ogóle jest o tak dużych zmianach, że już większe być chyba nie mogą. Nosi tytuł "Gdy wszystko się zmienia, zmień wszystko" - :)

Wszystkie trafiły do mnie "przez przypadek" ;) wcale za nimi nie chodziłam. Po prostu koleżanka mi zaproponowała pierwszą, drugą znalazłam w księgarni - choć szukałam zupełnie innej - byłam w 3 księgarniach, nie było tej której szukałam, więc wybrałam na chybił trafił książkę "Gdyby Budda utknął w martwym punkcie", która jak się okazało, też jest książką o zmianach. Trzecią dostałam od koleżanki, bo jak powiedziała, ma teraz za dużo do czytania, więc chętnie mi pożyczy, bo właśnie ją dostała.

Same widzicie, jak to wszystko się układa :)

I wszystkie te książki mówią jak jeden mąż - GDY ZACZYNA SIĘ ZMIANA, ZACZYNASZ ODCZUWAĆ STRACH. To naturalne.

A ja, strachu tak trochę mało czułam, i się nawet zaczęłam martwić, że nie odczuwam, aż do dziś :) Strach się pojawił nagle i niespodziewanie. Zaczął ogarniać mój brzuch, a mi zrobiło się nieswojo. Ależ się ucieszyłam!!! Jest, nareszcie jest!!! Czyli jestem na dobrej drodze! :)

Pożyczyłabym i wam tego strachu, ale chyba nie wypada ;) więc życzę dużo uśmiechu i pięknego dnia :)

Pozdrowionka z Krainy Wiecznego Szczęścia :)))))))
Magdalena

Jestem tu i wspieram cię. Razem przejdziemy przez każdą zmianę. Wszechświat

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Miłość w dzisiejszych czasach

"[...] miłość trzeba budować, odkryć ją to za mało." - Czarownica z Portobello

Na temat miłości mogłabym napisać miliony tomów książek albo ani jednego zdania. Czasami spływa na mnie mądrość i sobie przypominam o wielu rzeczach, a czasami zatyka mnie, jakbym nigdy nic nie wiedziała.

Ale gdy przeczytałam to zdanie przypomniałam sobie. Rzeczywiście.

Miłość. Trzeba. Budować.

Zapominają o tym głównie pary z wieloletnim stażem. Gdy zakochanie dawno minęło, a proza życia stawia ciągle te same wymagania. Trzeba posprzątać mieszkanie, wynieść śmieci, rozliczyć się z rachunków, umyć naczynia... zieeeew. Jakie to mało romantyczne. W takich warunkach miłość potrafi odejść. Ale jeśli jesteś mądra będziesz wiedziała, żeby w tym całym zgiełku i harmiderze dzisiejszych czasów zatrzymać się na chwilę i pobudować Miłość.

Przytulić się, powiedzieć miłe słowo, zrobić pyszną kolację - specjalnie dla niego, ale także zadbać o siebie na wielu poziomach - wygląd - piękne ciało zawsze w cenie, ale i zadbać o rozwój własnej duszy, bo nic cię tak nie rozpromienia, jak wewnętrzna harmonia.

Z kolei pary z małym stażem, bądź dopiero się poznające mają inny problem. W targowisku, jakim jest dzisiaj świat współczesny, z dostępną ciągłą dostawą nowego towaru też można się zagubić. Bieganie na ciągle nowe randki, poznawanie ciągle nowych osób zabija w pewnym stopniu możliwość głębszego budowania relacji. Wszystko staje się płytkie, od spotkania do spotkania.

A przecież Miłość trzeba budować.



Muzyka na żywo

Kochane - kiedy ostatnio słuchałyście muzyki na żywo. Tylko szczerze... i tak nikt nie usłyszy odpowiedzi, oprócz mnie i ciebie ;-)

Chodzi o rzecz ważną. Muzyka, dźwięki mają ogromną moc. Dlatego nie skąpcie sobie tego relaksu, chwili wypoczynku, ekstazy, wrażliwego uniesienia i jeśli wiecie, że gdzieś grają na żywo - pędźcie tam!

Puszczana w radiu, czy telewizji muzyka jest różna - ok., ale nikt i nic nie zastąpi muzyki granej na żywo. Te wibracje... które się wytwarzają podczas grania na instrumencie - musicie to sobie przypomnieć!

W Warszawie powstał cykl muzycznych imprez podczas, których będzie się można delektować dźwiękami różnych instrumentów.

Ja miałam okazję i niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w otwarciu tego cyklu. Jako pierwsza wystąpiła - Alchemik Orchestra prowadzona przez Grzecha Piotrowskiego - postać przewspaniałą. Z ogromnym poczuciem humoru, jak i swobodą poprowadził niedzielny koncert.

Mi nie pozostaje nic innego, jak polecić wam to miejsce i ten cykl:

Skwer Hoovera - filia Centrum Artystycznego Fabryka Trzciny
 ul. Krakowskie Przedmieście 60a
tel.: (22) 619 05 13

A tu parę zdjęć z niedzielnego koncertu:

fot. Magdalena Morwena
fot. Magdalena Morwena
fot. Magdalena Morwena

niedziela, 12 grudnia 2010

Odwaga i życie

Jak pięknie, że jesteśmy.

Chciałam powiedzieć, że jesteś piękna, cudowna i odważna. Każda z was.

Ileż odwagi wymaga od nas życie... Jak każdego dnia wstajemy i budujemy nasze życie od nowa. Składamy kawałeczki układanki i każdego dnia się staramy.

Jesteś najcudowniejszą istotą, jedyną w swoim rodzaju. I jesteś bardzo odważna. Każdego dnia. Sama wiesz, jak wiele udało ci się już przejść. I nie ma zapewne nikogo dookoła ciebie, kto wykrzyknąłby "Co za odwaga!", więc pozwól, że ja krzyknę: "Jesteś odważna! Podziwiam cię, za to, że dajesz radę żyć, najlepiej jak potrafisz."

Przytyłaś ostatnio? Nie szkodzi. Nie realizujesz się w pracy? To nic. Może niektóre działania nie wychodzą ci tak jakbyś chciała, ale i tak jesteś wspaniała. Bo żyjesz. A życie wymaga odwagi. Tak trzymaj! :-) Ty jako istota, żywa istota jesteś najpiękniejszą i najcudowniejszą istotą, jedyną w swoim rodzaju. Drugiej takiej nie ma.

Dziękuję ci, że jesteś i dziękuję sobie, że jestem :)

Un papillon, czyli motylek :)

sobota, 11 grudnia 2010

BioBazar w Warszawie

Przybywszy nie omieszkałam nie udać się w najbardziej ekotrendy miejsce w Wawie, czyli bazar ekologiczny.



Cóż mym oczom się ukazało. Parę hal (?) wypełnionych eko-produktami. Jako, że akurat moje mieszkanie obfituje w jedzenie eko, skupiłam się na produktach innych, tudzież nowych, których nie znałam.

Jako kobieta oczywiście badam wszelkiego rodzaju kosmetyki. Dlatego nie dziwi też fakt, że pierwsze stoisko na jakim się zatrzymałam to było stoisko z kosmetykami.


A następne przy którym się zatrzymałam, było... również z kosmetykami. Ale żeby nie było, że nie zwracałam uwagę na jedzenie. Owszem, zwracałam. Wzrok mój przyciągnęła czekolada biomleczna z orzechami laskowymi.



oraz cukierki:


Jednak prawdziwym hitem i pewnie po to dokładnie przyszłam była sól z Morza Martwego. Sól kupuję na kilogramy. Z tym, że to musi być sól morska. Używam jej do kąpieli. Kąpię się jedynie w soli, ewentualnie w olejku różanym.


Dlaczego sól?
Przede wszystkim sól oczyszcza organizm z toksyn, dlatego każdy dzień kończę odprężającą kąpielą z dodatkiem soli morskiej. Sól zawiera również wiele mikroelementów, które odżywiają nasz organizm, jak wapń, magnez, potas czy żelazo. Ponadto poprawia krążenie i wygładza skórę.

Jaką sól stosować?
Tylko morską, nieoczyszczoną, bez dodatków chemicznych typu kolor, czy sztuczny zapach, które wnikają później w naszą skórę.

Dlatego, gdy zobaczyłam stoisko z solą morską z Morza Martwego, aż podskoczyłam z radości :) Oczywiście dokonałam zakupu.

Kupiłam również krem masłowy z firmy Greenland.



Moją uwagę zwróciły jeszcze buteleczki ze smakowitymi owocami. To lubię!


I rozsmakowałam się w kwiatach do jedzenia. Zjadłam różę, przyznam się :-) Była pyszna!


Na koniec przechadzki, jako generalną szefową do czyszczenia mojego mieszkania, zainteresował Dyrektor Generalny. Jestem fanką ekoproduktów do czyszczenia domu. Są o wiele łagodniejsze i przede wszystkim bezpieczniejsze od agresywnej chemii serwowanej nam w każdym sklepie.


Zerknijmy jeszcze na kilka historycznych już ujęć z dzisiejszego ekozamiesznia przy ul. Żelaznej

fot. Magdalena Morwena
fot. Magdalena Morwena
fot. Magdalena Mrowena
fot. Magdalena Mrowena
fot. Magdalena Mrowena
Do zobaczenia w następnym razem!

wtorek, 7 grudnia 2010

Otwieram się na nowe, a ty?

Zacznę od cytatu, który bardzo do mnie przemówił:

Piekło rozpoczyna się w dniu, kiedy Bóg zsyła nam jasną wizję tego, co mogliśmy osiągnąć, wszystkich darów, które zmarnowaliśmy, rzeczy, które mogliśmy zrobić, lecz nie zrobiliśmy. Dla mnie idea piekła zawiera się w dwóch słowach: ZA PÓŹNO. 
Gian-Carlo Menotti, kompozytor

Mocne? Dla mnie bardzo. To przypomina mi o ciągłym rozwoju. Problem z rozwojem polega na tym, że wszystkie go chcemy, ale... nie chcemy tak naprawdę dokonywać zmian. Rozwój oznacza zmianę. Porzucasz to co stare, to co znasz, z czym może nie do końca ci dobrze, ale... tak mocno się tego trzymasz. Właściwie nie wyobrażasz sobie życia bez tego co masz. Jest tak przyjemnie w sumie. Budowałaś to tyle lat. Co prawda chciałabyś kiedyś czegoś więcej, może lepszego mieszkania, lepszego związku, ale w sumie mówisz sobie zrobię to kiedyś, nie teraz, później. Jeszcze nie jest właściwy moment. I tak życie płynie. A ty trzymasz kurczowo w swoich rękach strzępki czegoś starego, brzydkiego, co się już zużyło, ale przecież jest TWOJE!

Kiedy to puścisz? Kiedy porzucisz związek, który ci już nie służy? Kiedy zmienisz pracę na bardziej kreatywną? Kiedy zmienisz mieszkanie?

Co cię powstrzymuje? Strach. Strach być może nigdy cię nie opuści, ale jeśli chcesz naprawdę się rozwijać, zmienić sytuację na lepszą, puść to co stare. Puść.

Gdy puścisz, przyjdzie nowe. 

Puść :)


poniedziałek, 6 grudnia 2010

Kto zabrał twoją radość?

Przedwczoraj koleżanka pożyczyła mi książkę. Jutro muszę ją oddać, więc namiętnie czytam.

Właśnie doszłam do momentu, gdy bohaterka książki przeżywa dramaty życia. Wali jej się wszystko, związek, praca i co tylko sobie jeszcze życzysz. Zapłakana, w stanie emocjonalnej paniki, dzwoni do swojej przyjaciółki - mniszki i nauczycielki medytacji. Jej przyjaciółka cierpliwie wysłuchała jej skarg przez telefon, w końcu zapytała mocnym, acz łagodnym głosem:

- Barbaro, kto okrada cię z twojej radości?

Cóż nasza bohaterka na to? "Wreszcie jest ktoś, kto rozumie moje straszne przeżycia" - pomyślała sobie i zaczęła czym prędzej odpowiadać: "Ta osoba mi to robi, a kolega z pracy zrobił mi to, a przez tę sytuację...". Przyjaciółka nadal nie dawała za wygraną i jeszcze raz spokojnie, acz dobitnie zapytała:

- Barbaro, kto okrada cię z twojej radości?

I dopiero wtedy zrozumiała... Poczuła się, jakby ktoś wylał na niej kubeł zimnej wody. Dotarło do niej. To ona sama okradała się ze swojej radości.

W rzeczywistości nikt i nic nie jest w stanie zabrać nam naszej radości. Ja, ty, my same z niej się okradamy oddając władzę nad sobą w ręce innych osób, sytuacji.

Może czas to zmienić? :-)



Autorka i zarazem bohaterka książki, Barbara De Angelis pisze:

"Prawda numer jeden mówi, że kiedy uczysz się, jak czerpać z własnego źródła wewnętrznej radości, zaczynasz w szczególny sposób polegać na sobie, czego nigdy byś nie osiągnęła poprzez żadne zewnętrzne dokonania czy okoliczności."
"Nic nie uczyni cię doskonalszą, niż już jesteś. Być może w końcu uda ci się znaleźć właściwego partnera czy właściwą pracę, stracić właściwą liczbę kilogramów czy zarobić właściwą sumę pieniędzy, lecz przez to wcale nie staniesz się doskonalsza. To wciąż nie poprawi twojej duszy. To, jaka już jesteś w swym wnętrzu, nie potrzebuje żadnych ulepszeń - musisz tylko siebie rozpoznać i zrozumieć."

Więc życzę wszystkim kobietom rozpoznania i zrozumienia siebie oraz dotarcia do wewnętrznej radości! 

niedziela, 5 grudnia 2010

Łączymy się z Ziemią

Gdyby mi przyszło w tym momencie umierać, ostatnim zdaniem jakie bym wykrzyknęła w kierunku kobiet było by: "Łączcie się z Ziemią!", po czym spełniwszy misję mogłabym spokojnie oddać ostatnie tchnienie.


Tymczasem na drugi świat się póki co nie wybieram, więc zabieram się ochoczo do dalszego życia po 4-dniowym warsztacie.


Jednak ta myśl, uporczywa myśl jest moją myślą przewodnią, no i może Dan tien (po chińsku 丹田), ale o tym następnym razem.


Tymczasem z tą myślą wyszłam z tego warsztatu i z nią trwam.


Powstaje pytanie - dlaczego łączenie z Ziemią oraz dlaczego to takie ważne.


Wiele osób rozwijających się duchowo wpada w pewną pułapkę i zaczyna się łączyć z tak zwanym popularnie przez Kowalską "niebem", co oczywiście jest niezmiernie, niezmiernie przyjemne. Jednak w tym czasie nasze połączenie z Ziemią jest żadne lub bardzo słabe.


A cała nasza siła, moc i energia do życia, działania, do materializacji naszych marzeń płynie właśnie z Ziemi.


Nie podejmę się tu wypowiedzi na temat archetypu Matki, bo ugrzęzłabym w pseudointelektualnych wypowiedziach, a tego najmniej potrzebujemy. Jednakże nie da się zaprzeczyć, że Ziemia jest symbolem Matki i to od Matki wzięliśmy życie.


Dlatego, jeśli chcesz być mocna, chcesz realizować swoje pasje, marzenia, chcesz rozkwitać - powiadam ci - łącz się z Matką Ziemią.


Jak to robić? Sposób jest banalnie prosty, po prostu w chwili spokoju (znajdź taką, jeśli jej nie masz) usiądź i poczuj jak schodzisz głęboko, głęboko do Ziemi. Tam się osadź i możesz mówić np. "przyjmuję", przyjmując energię, którą Matka Ziemia ma dla ciebie.


To tyle co mogę w skrócie wam przekazać i czym się dzielę.


Do zanurzenia w Ziemi - przystąp! :)


Miłość matki do córki daje jej siłę

środa, 1 grudnia 2010

Księga Pocieszeń - odcinek drugi

W związku z tym, że od jutra zaczynam intensywną medytację, która jest dla mnie formą terapii i prawdopodobnie wytnie mnie z tego świata na jakieś 4 dni, to postanowiłam dopisać już dziś dalszy ciąg "Księgi Pocieszeń".


Gdy Pani Matka weszła do izby zobaczyła Danielę nieco speszoną, ale coś jakby się w niej zmieniło. Zdziwiła się.

- Danielo, czy wszystko ok.? - zapytała Pani Matka z troską w głosie.
- Tak, tak. Jak najbardziej - odpowiedziała Daniela próbując ukryć zmieszanie. Tymczasem w jej głowie szalało tysiące myśli, a serce ogarnął jakby smutek, tęsknota. Trudno było to jej nazwać. Coś się w niej poruszyło. Tylko nie wiedziała co i dlaczego.

Tymczasem, by ukryć zmieszanie wzięła szydełko i założyła pierwszą pętelkę. Matka zaś postawiła duży sagan na kuchnię, odsunęła fajerki pogrzebaczem i dorzuciła trochę drwa, by utrzymać płomień. Maleńka iskierka jak zaczarowana wyskoczyła i upadła tuż obok Danieli. Ta jej nie zauważyła. Pochłonięta była myślami.

"Światło, dużo było światła w tej księdze. Dlaczego ono jest takie ważne?" Rozejrzała się po izbie. Zauważyła niechętnie, że jest tu trochę za ciemno. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach. Otrząsnęła się.

- Zimno ci, Danielo? - dopytywała Pani Matka.
- Nie, nie.Wszystko jest ok. - odpowiedziała Daniela, która nie lubiła sprawiać kłopotu nikomu. Tak naprawdę miała ochotę podbiec znowu do Księgi i ją przeczytać całą od deski do deski! Ale nie chciała tego robić przy Pani Matce.
Wkrótce jednak nadarzyła się okazja.
- Pójdę oporządzić zwierzęta w oborze, a ty przypilnuj Danielo ognia - powiedziała Pani Matka i wyszła.

Na to tylko czekała Daniela. Podskoczyła od razu i pobiegła w kąt szukać Księgi. Ta leżała spokojnie na podłodze, jakby na nią czekała. Otworzyła na chybił trafił i jej oczy przykuło zdanie:

"Im dalej patrzysz tym mniej widzisz. Spójrz tu gdzie jesteś i rozejrzyj się uważnie. Zobacz, gdzie jesteś".

c.d.n.