"Przeważnie więc kobieta zaczyna tworzyć własne plany na weekend dopiero wtedy, kiedy dowiaduje się, że nie została uwzględniona w planach partnera..."
"Jednak dojrzały związek to już nie dwie sklejone landrynki tylko raczej dwa zachodzące na siebie kręgi. Jest część wspólna i są części osobne. I, paradoksalnie, im większa jest w nas zgoda na to, że partner ma swój kawałek świata, tym bardziej atrakcyjne staje się dla nas bycie razem."
W artykule pada ważne pytanie skąd w kobietach bierze się taka chęć spędzania każdej wolnej chwili z mężczyzną. Psychoterapeutka Małgorzata Liszczyk-Kozłowska, z którą jest rozmowa w wywiadzie tak to wyjaśnia:
"Jeśli kobieta tak bardzo boi się porzucenia czy odrzucenia, to znaczy, że już kiedyś coś takiego przeżyła. Na przykład kiedy była małym dzieckiem, jej rodzice nie byli wystarczająco dostępni. Gdy dorasta, wciąż ma w sobie małą dziewczynkę, która czuła się niewystarczająco kochana lub akceptowana przez swoich rodziców. Tak więc podświadomie szuka partnera, który będzie ją kochał bezwarunkowo - tak jak rodzic powienien kochać dziecko. Szukają takiej relacji z mężczyzną."
Przytomna dziennikarka pyta: "To może się udać?". Odpowiedź psychoterapetuki jest jasna:
"Nie. Jeśli kobieta nie bedzie świadoma tego co nią powoduje, skąd się biorą lęki przed pustką i porzuceniem, i w konsekwencji będzie próbowała zdobyć w związku poczucie bezpieczeństwa i ważności, którego nie miała w dzieciństwie, to ten związek pewnie się rozpadnie. Bo nie będzie tworzony z pozycji dorosłego, tylko płaczącego, zalęknionego dziecka."
Jest jeszcze jeden ważny wątek poruszony - bajki. To jest to, czego jesteśmy, jako kobiety uczone od dzieciństwa. Pani Małgorzata tłumaczy:
"Ile ciekawych, autonomicznych postaci kobiecych można w nich znaleźć? Jeśli już na jakiś trafimy, to okazuje się zimną suką. Jak Królowa Śniegu. Dominują bezwolne królewny, które są wyzwalane przez królewiczów. Dopiero wtedy zaczyna się ich życie. Więc kobieta siedzi w tej wieży i czeka, aż pojawi się mężczyzna i to życie jej organizuje."
Kolejną kwestią są teksty piosenek, które i mi nie odpowiadają - z tego też powodu nie jestem w stanie słuchać polskiej muzyki. Psychoterapeutka nazywa to konkretnie: "To jest często jakieś rzewnojojczące skomlenie. Wstrząsający obraz płaczącej, nieistniejącej bez mężczyzny kobiety.".
Z tym was moje drogie zostawiam do przemyślenia... W końcu mamy weekend, więc może warto zorganizować sobie czas bez mężczyzny, by nie być więcej płaczącą królewną czy sklejoną landrynką...
Good luck ;-)
Czy aby przypadkiem nie jesteś królewną? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz