Nie wydarzyło się nic specjalnego, a jednak... rozpiera mnie radość. Czysta radość z istnienia. Jest ona tak przeogromna, jak nigdy przedtem. Ogromna. Przepełnia każdą komórkę w moim ciele. Powoduje, że uśmiecham się i jestem przeszczęśliwa, a najzabawniejsze jest to, że nie wiem dlaczego.
Taka radość pojawiła się nagle i niespodziewanie. Właściwie to w sumie miałam chyba trudny dzień. Wyszłam z domu rano po 8 i wróciłam po 23. Po drodze miałam kilka mniejszych i większych spotkań, niektóre z nich były miłe, niektóre trudne, wróciłam do domu nawet trochę zmęczona i nagle... ogarnęła mnie radość. Zmęczenie gdzieś zniknęło i zamiast iść spać zaczęłam się cieszyć :) W sumie z niczego :)
I jest mi tak przeogromnie zabawnie i radośnie, i choć jest już głęboka noc, wcale nie chce mi się spać, co wydaje się być logicznym - jak masz cały czas uśmiech na twarzy - nie da się spać :) Nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się dalej, choć mam nadzieję, że ta radość choć na chwilę zmaleje, bym mogła chociaż parę godzin się przespać :D
Gdyby ktoś potrzebował trochę radości to proszę dać znać, to prześlę, bo zdaje się, że z niewyjaśnionych przyczyn mam jej w nadmiarze :D hihi.
Pozdrawiam wszystkich,
chichocząca tymczasem Magdalena
hihiii
P.S. Naprawdę chciałabym iść spać, ale jest zbyt zabawnie :D Gdyby ktoś chciał trochę radości, to proszę dać znać, prześlę mailem. Hhihi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz