Nie wystarczy być zapracowanym - to umieją już mrówki. Pytanie brzmi: czym się zajmujemy?
Henry David Thoreau
Ostatnio w moim życiu pojawił się Sukces, jakkolwiek to zrozumiecie. Nigdy się nad nim nie zastanawiałam. Nie dążyłam do niego. Mój umysł jest nieustannie zajęty wymyślaniem nowych wynalazków mających pomóc ludzkości - nowych idei, projektów, ale nie było miejsca na Sukces... Nie łączyłam tego ze sobą. Nie pomyślałam, że żeby móc zrealizować moje pomysły muszę pomyśleć o sukcesie!
Sukces pojawił się nagle, by mi o sobie przypomnieć. To było jak obudzenie "Halo, Magdaleno, chyba o czymś zapomniałaś." - przemówił do mnie Sukces z uśmiechem. Stanęłam jak osłupiała "Sukces, sukces powtarzałam w myślach nieco oszołomiona. Jaki sukces, po co mi sukces i w ogóle co to ma znaczyć. Dlaczego ktoś zajmuje mój cenny czas, przecież właśnie znowu rozmyślam jak uzdrowić..." Nie dokończyłam myśli, bo Sukces znowu się uśmiechnął, czym rozbroił mnie całkowicie.
Bardzo niechętnie, nieco naburmuszona pozwoliłam, by ten zupełnie dla mnie nowy jegomość usiadł wygodnie w fotelu przede mną.
- No dobrze słucham... - powiedziałam nieco obrażona wciąż zła, że ktoś mi przerwał Bardzo Ważne Myślenie, z tyłu głowy pojawiło się pytanie czy aby na pewno mam czas go wysłuchać.
- Ludzie mają o mnie błędne myślenie, źle mnie odbierają - zaczął Sukces.
- Aha, no i co z tego? - nie był to szczyt mojej grzeczności i uprzejmości, ale tak właśnie powiedziałam.
- Chciałbym, żebyś im o mnie opowiedziała - nadal się uśmiechając mówił Sukces.
- Super wiesz, ale jestem bardzo zajęta i nie mam czasu na takie rzeczy. Bardzo dziękuję, że mnie odwiedziłeś, to naprawdę miło z twojej strony, ale muszę już iść. Może poszukasz sobie kogoś innego? - spławiłam go szybko i zdecydowanie.
- A więc chciałbym, żebyś powiedziała ludziom, że sukces to nie utrata zdrowia, to nie utrata przyjaciół oraz zawalenie relacji międzyludzkich oraz to nie ciągły pęd - powiedział Sukces.
- Aha, super. To mogę już iść? - zapytałam, choć przyznam zaczął mnie zaciekawiać.
- I powiedz im jeszcze, że sukces to nie wyścig lecz podróż - powiedział Sukces, po czym zniknął.
Rozglądałam się nieco oszołomiona, gdzie jest ten jegomość, który przede mną przed chwilą siedział, ale nie było go. Zatrzymałam się. Pojawiły się następujące pytania:
- Czy podczas dążenia do sukcesu psujemy relacje z innymi?
- Czy podczas dążenia do sukcesu pomijamy nasze zdrowie nadwyrężając się?
- Czy podczas dążenia do sukcesu rzucamy się w ogłupiający pęd?
I najważniejsza odpowiedź jaka przyszła brzmi następująco:
Największym sukcesem jest osiągnięcie sukcesu przy zachowaniu przyjaznych relacji z ludźmi, w dobrym zdrowiu i znajdowaniu czasu na wszystkie przyjemności życia.
Wiedziałam już, że to dopiero początek mojej przygody z Sukcesem. Czekam na jego dalsze lekcje i wizytę. Tym razem przyjmę go bardziej przyjemnie. Dziękuję, że się pojawiłeś w moim życiu :*
Żyjemy i pracujemy szybciej, ale po co? |
Robert Holden
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz