niedziela, 1 stycznia 2012

Descansos, czyli jak spaliłabym dom w Nowy Rok

O tym, że jestem zdolna niesłychanie każdy wie. Szczególnie zdolność ma do różnego rodzaju wpadek, gaf i niespodziewanych wypadków jest rozwinięta.

Czytam "Biegnącą z wilkami" i właśnie doszłam do fragmentu o descansos. Autorka książki przytomnie pisze:

"Kobiety, zanim skończą dwadzieścia lat, umierają tysiąc razy. Poszły taką czy inną drogą i zostały podcięte w pół kroku. Miały wiele nadziei i marzeń, które nie doczekały się realizacji. Ktokolwiek twierdzi inaczej, jeszcze się nie przebudził. Te wszystkie wydarzenia potrzebują swoich descansos."
I tu dochodzimy do meritum, czyli owych descansos. Descansos to krzyże stawiane przy drodze, gdy ktoś umrze, najczęściej w wypadku. Autorka znowu przytomnie pisze:

"Wprawdzie wszystkie życiowe klęski pogłębiają naszą indywidualność, wyostrzają świadomość i rozumienie świata, przyczyniają się do mądrości, dojrzałości i pełni rozkwitu, ale jednocześnie są to głębokie tragedie, które trzeba opłakać."

I dalej zachęca, by samemu zrobić sobie descansos. Mnie długo namawiać nie trzeba. Do robienia descansos jestem pierwsza. Clarissa Estes tak radzi:

"Robiąc własne descansos, przyglądamy się swemu życiu i zaznaczamy te miejsca, gdzie nastąpiły las muertes chiquitas (małe śmierci) i las muertes grandotas (wielkie śmierci)."

Cudownie, mam takich sporo. Dalsza rada jest, by wszystko urządzić na kartce papieru. Autorka zalecała na dużym papierze, ja jednak (jak się później okaże na szczęście) zrobiłam to na zwykłej kartce z zeszytu, w którym zapisuje wiersze (wiersze do zobaczenia w moim blogu http://liberaverso.blogspot.com/).

Jak to zrobić?
Rysujemy linię życia i zaznaczamy krzyżyki na linii czasu, gdzie umarły jakieś części naszej osobowości, bądź wydarzyły się jakieś inne tragedie.

Krzyżyków nastawiałam sporo i ochoczo. I nie doczytałam co autorka kazała później z tym zrobić, ale ja przecież wiem. Wszyscy moi nauczyciele uczyli mnie, że jak chcemy się z czymś pożegnać, to najlepiej to spalić. Więc wiadomo, że nie będę tych descansos trzymać w domu. Co to, to nie!

Więc co robimy później?
Palimy. Mam w pokoju okno balkonowe, tam więc postanowiłam to zrobić. Jak na pewno wszystkim wiadomo, takich rzeczy nie palimy w domu, bo podczas palenia uwalnia się energia tego co nie chcemy i osiada na ścianach, a tego nie chcemy.

I tu pojawił się mały problem. Po pierwsze na drugiej stronie kartki był mój wiersz, po drugie w domu nie miałam ani zapałek, ani zapalniczki, a w każdym razie tak mi się wydawało.

Z problemem pierwszym jakoś sobie poradziłam - przecież wszystkie wiersze mam zapisane na blogu Liberaverso , więc nawet jeśli spalę kartkę z wierszem, on nadal przetrwa.

Problem drugi rozwiązałam w sposób następujący. Postanowiłam, że udam się do kuchni, zapalę palnik na kuchence, tam się pojawi ogień. Podpalę kartkę i pobiegnę na balkon. Tak. Wiem. Wiem, że tak się nie robi. Naprawdę wiem o tym. Ale zawsze mi się wydaje, że mam jakieś nadprzyrodzone zdolności, które sprawiają, że mogę robić rzeczy, których inni ludzie nie mogą robić :)

I zaczęło się...

Podpaliłam kartkę i udałam się w bieg... W pewnym momencie zrobił się z tego bieg o życie i o mieszkanie... Kartka ku mojemu zupełnemu zaskoczeniu zaczęła się palić nieco szybciej niż myślałam dosięgając prawie że moich uroczych długich palców, którymi ją trzymałam.

Przyśpieszyłam więc znacznie swój bieg i udało mi się nawet dobiec do balkonu i chciałam ją rzucić przez balkon. Niestety... Wiatr zawiał. Niespodziewanie. I kartka wróciła z powrotem do pokoju. Dokładnie do zasłonki na której osiadła. Byłam pewna, że zasłonka zaraz się zajmie i już widziałam oczami mojej bujnej wyobraźni jak zaczyna płonąć, a ja biegam w panice próbując ją ugasić.

Ale nadziemską mocą, bo chyba nie ziemską, jakoś udało mi się ją od tej zasłonki odkleić, choć ciężko było, bo jednak cała płonęła. I rzuciłam ją ponownie poza balkon. Tym razem nie wróciła, bo zrobił się z niej popiół... Rzuciłam się oglądać firankę i podłogę, ale okazało się, ku wielkiej mej radości, że ocalały i mają się dobrze... Co za wielka ulga. Jestem uratowana.

Piszę to, by uchronić inne kobiety od nierozsądnego palenia descansos. Uważajcie na siebie. Nie biegajcie z zapalonymi kartkami po domu.

Życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)))
Magdalena

Ogień jest symbolem oczyszczenia i transformacji. Używaj go z rozsądkiem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz