wtorek, 11 stycznia 2011

Bohaterka

Chciałabym dziś poruszyć temat bycia bohaterką.

Życie czasami nas rozpieszcza, ale bywają momenty, gdy jest ciężko. Każda z nas niesie w sobie różnego rodzaju rany. Pytanie - czy te rany są zabliźnione? Ja na przykład mam tak, że uwielbiam zgrywać bohaterkę. Gdyby ogłoszono casting, na najlepszą udawaczkę bohaterki, byłabym wygrała jak nic! :) Problemy, zranienia? Nie, nie, ja tego nie mam. Najczęściej stosuję taki zabieg, w psychologi zgrabnie nazwany "wyparciem", dobrze, że nie "zaparciem".

Ludzkość uknuła nawet kilka określeń na taką sytuację "zamiatanie śmieci pod dywan", albo nieco bardziej drastyczne "trup w szafie". Czyli jakiś temat, który dla nas jest bolesny i to na tyle, że nie chcemy na niego patrzeć, upychamy do podświadomości i udajemy, że go nie ma. O tak! Problem w tym, że to jednak nie działa. Zamiecione pod dywan śmieci zaczynają śmierdzieć, podobnie jak ten trup w szafie. A im dłużej tam leżą, tym smród jest większy.

Dlatego wpadłam na pomysł, żeby raz w tygodniu zrobić sobie taki dzień, może to być wieczór, gdy wykładam wszystkie swoje zranienia na stół i się im przyglądam. Przyglądam się im tak długo, aż zostaną uleczone. Jest to świeży pomysł, więc nie wiem jeszcze jak długo trzeba się im przyglądać, ale wydaje mi się, że po wypłakaniu się, może przyjść ulga. To co najważniejsze jednak to nie uciekać przed spojrzeniem na rzeczy bolesne.

Bo to jest trochę tak, jakbyśmy uciekały przed własnym cieniem, bo od razu uruchamia nam się wyobraźnia, że coś strasznego nas goni. A jeśli się zatrzymamy nagle. STOP! Odwrócimy się i spojrzymy na cień - zobaczymy, że tak naprawdę to nie ma się czego bać. Ale trzeba się zatrzymać i spojrzeć. Cień nie może nas w żaden sposób skrzywdzić.

Jest to też praca z nieświadomością. Im częściej z nią pracujemy, tym mniej szkód nam robi. To też zgoda na bycie autentyczną w stosunku do samej siebie. Na nieudawanie. Na zrzucenie maski np. bohaterki i pobycie czasami małą. Myślę, że to fajnie jest pobyć czasem małą :) Świat od tego nie umrze :)

Jakiej ranie się dzisiaj przyjrzysz?

To jest lustro.
Co w nim widzisz?
Prawdziwe, czy fałszywe "ja"?

1 komentarz:

  1. Przyglądam się swoim ranom od trzech lat .Najpierw bolały , ropiały , otwierały się na nowo . Teraz się już wygoiły , co więcej znikają. Cudowne jest móc z" małej" stać się znów "bohaterką". Życzę wszystkim Twoim czytelnikom i Tobie tego samego.Tania

    OdpowiedzUsuń